Darek to jest taka osoba, do której dzwonię jak mam problem, w którym nie widzę rozwiązania. Darek mi wtedy zadaje takie okroooooopnie trudne pytania i ja się strasznie męczę podczas tej rozmowy, aleee pod koniec stwierdzam, że mam rozwiązanie! I dziwię się, jak to jest, że ja go wcześniej nie widziałam. Te rozwiązania nie zawsze są zero jedynkowe, ale spojrzenie na sytuację z różnych perspektyw powoduje, że otwierają się mi kolejne drzwi możliwości z których mogę skorzystać. Dlatego postanowiłam z Darkiem porozmawiać o konfliktach i mówimy o ważnej rzeczy, o tym dlaczego się złościmy na dzieci i czemu konflikty się zaogniają. Często nie mamy złych intencji a mimo to konflikt eskaluje do krzyków i zranień, a my juz nawet nie wiemy, o co poszło.
O budowaniu relacji, rozwiązywaniu konfliktów i docieraniu do potrzeb rozmawiam z Dariuszem Sidorem, trenerem i coachem w zakresie kominikacji, zarządzania i rozwiązywania problemów w organizacji , który jako jedyny człowiek na świecie nie mówi do mnie Ola tylko Sandra:)
Zapraszam do wysłuchania 42 odcinka Podcastu Lepsza Wersja Siebie:
- Ola: Witaj serdecznie Darku. Będziemy dzisiaj rozmawiać o komunikacji – to oczywiste, ale zdecydowaliśmy, że porozmawiamy trochę o takich tematach, które pewnie każdego dotyczą. O tym, co nas irytuje w małżeństwie, dlaczego się złościmy na dzieci, jak powstają konflikty. Czy mógłbyś parę słów powiedzieć o sobie? Dlaczego będziemy z tobą rozmawiać akurat o tym?
- Darek: Zawodowo od kilkunastu lat zajmuję się komunikacją, a to co mnie najbardziej kręci w tym wszystkim, to sytuacje konfliktowe. Kiedy wchodzę do organizacji, w której jest duży konflikt, to to jest paradoksalnie stosunkowo łatwa sytuacja. To dlatego, że organizacja wymaga od nas zmiany, a zmianę jesteśmy w stanie szybko wdrożyć kiedy jest konflikt, bo jest bardzo duża motywacja do zmiany. Wystarczy bardzo dobrze zrozumieć ten konflikt, zaspokoić potrzeby, wdrożyć całą nową strategię i wtedy to działa. Konflikty w organizacjach paradoksalnie są fajne, z mojego doświadczenia.
- Dlaczego ty w takiej sytuacji nie jesteś tym przygnieciony? Wydaje mi się, że taką standardową reakcją na trudną sytuację albo problem, to jest jakieś zamartwianie się, obawa przed rozmową, niechęć do niej. Ty w sobie tego nie masz.
- To nie do końca tak jest, że ja w sobie tego nie mam. To też zależy od perspektywy, bo jeśli ja mam tą sytuację trudną, konfliktową między mną, a drugą osobą to odczuwam stres i to wszystko co inni w takiej sytuacji. Natomiast jeśli jestem zaproszony jako osoba z zewnątrz, to rzeczywiście tego nie mam, bo nie jestem stroną w konflikcie. Ja jestem tam tylko i wyłącznie po to, żeby zaobserwować pewne mechanizmy, które tam są i idę tam z dużą ciekawością. Idę i się zastanawiam, jakie te puzzle są i co trzeba zrobić, żeby je poskładać. Im bardziej skomplikowane puzzle, tym większa frajda jak to się poukłada, więc jeśli podchodzę z takim nastawieniem, to to jest naprawdę ciekawe. Żebyś mnie dobrze zrozumiała, ja się nie cieszę z tego, że ludzie się ranią, że są w dyskomforcie, że mają trudne sytuacje, tylko wychodzę z takiego założenia, że oni takie sytuacje przeżywają w tej rzeczywistości, do której zostałem zaproszony plus w tej rzeczywistości, do której nie zostałem zaproszony. Jeśli jestem zaproszony do firmy, to rozwiązuje konflikty w firmie, ale bardzo podobne sytuacje pewnie dzieją się w ich życiu osobistym, między znajomymi itd. To są pewne schematy, które się ciągle powielają. Idę tam z przekonaniem, że ja naprawdę jestem w stanie im pomóc, coś zmienić.
- Możesz powiedzieć jak powstają konflikty?
- Konflikt jest wtedy, gdy nasze potrzeby nie są zaspokojone. Ta definicja mi w pewnym sensie wystarcza, natomiast gdybym miał zaaplikować rozwiązanie na podstawie tej definicji, czyli zaspokoić potrzeby, to to może być trochę za mało. Tu trzeba zrozumieć kilka takich aspektów. Jeden z aspektów to, jaki mechanizm w naszym mózgu się dzieje, gdy my zaczynami zaogniać konflikty, że z małej, błahej sprawy powstaje coś tak dużego. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że jest jakieś zdarzenie, które nas spotyka i jest niemiłe. Na przykład jedziemy samochodem, ktoś nagle wyjechał nam z podporządkowanej ulicy, jest niebezpiecznie, my hamujemy. Co się wtedy dzieje? Generalnie wtedy emocje drastycznie w nas rosną, gonimy tego człowieka, pokazujemy mu „międzynarodowy znak pokoju” wystawiając środkowy palec, wyprzedzamy go, hamujemy. W ten sposób zaczynamy eskalować pewien konflikt. Można na to popatrzeć z dwóch perspektyw. Jedna perspektywa to perspektywa tego kierowcy, któremu została zajechana droga, a druga perspektywa, to tego kierowcy, który zajechał drogę.
- To ja najczęściej, taka „boroczka”.
- To ty zajeżdżasz?!
- Chodzi mi o to, że ja nie mam złych intencji, zrobić komuś krzywdy, a ten ktoś wyeskalował to, bo jak już mnie wyprzedza, zaczyna hamować, czy pokazuje mi „międzynarodowy znak pokoju”, to ja też się złoszczę, bo nie chciałam przecież źle.
- No nie chciałaś źle, natomiast ten człowiek poczuł się zagrożony, czyli jego potrzeba bezpieczeństwa nie została zaspokojona i reaguje emocjonalnie. My ludzie, generalnie mamy dużo logiki w sobie, ale nie korzystamy z niej wtedy, gdy emocję wchodzą do gry, bo jesteśmy mimo wszystko jednak emocjonalnymi stworzeniami, a nie stworzeniami logicznymi. To potwierdzają różne badania. Ludzie, którzy odnoszą sukces w życiu zawodowym, również którym się żyje lepiej w związkach, to są te osoby, które mają większą inteligencję emocjonalną. Zatem rozumienie własnych emocji, w dużo większym stopniu wpływa na to, jaki ty masz komfort życia i jak jesteś z niego usatysfakcjonowana. Wracając do tej sytuacji. Mamy takie zdarzenie i jeśli przykładowo, to ty byś mi zajechała drogę, to ja bym zinterpretował to zdarzenie po swojemu, ze względu na doświadczenie jakie mam i to, co w tej chwili przeżywam. Zupełnie inaczej mógłbym je zinterpretować, gdybym był zrelaksowany, zadowolony, a inaczej, gdybym wracał do domu po stresującej pracy. Interpretuje to zdarzenie, nadając mu pewne znaczenie i wtedy jest moja reakcja. Jeśli jestem zdenerwowany, to w moim mózgu zaczyna eskalować. Widzę, że nie tylko sytuacja w pracy mnie zdenerwowała, ale różne zdarzenia, cały świat mnie zdenerwował, a ty jesteś reprezentantem tego, co mnie denerwuje. Wtedy zaczynam reagować – trąbić, hamować, wyprzedzać i robię to po to, bo mam pewne oczekiwania. Moje oczekiwania, to na przykład takie, że mnie przeprosisz.
- Na przykład mrugnę światłami.
- Tak, tylko jak ja teraz zinterpretuję to mruganie światłami? Mogę pomyśleć: „O! Jeszcze się piekli!”. Wówczas zatrzymam się na następnym skrzyżowaniu, wyjdę z samochodu i kłótnia gotowa. Podaję takie skrajne przykłady, żeby pokazać pewien mechanizm, który się dzieje u nas w głowie. Jest pewne zdarzenie, my nadajemy temu interpretację – często nielogiczną, tylko emocjonalną, potem jest nasza reakcja, która też jest bardzo często nielogiczna, tylko emocjonalna i oczekujemy pewnego zachowania z drugiej strony. Teraz, jeśli ja nie zachowuje się logicznie tylko emocjonalnie, to druga strona odbiera moje emocje i też widzi to zdarzenie. Reakcja tej drugiej osoby, też może nie być zbyt miła, a to po to, żeby przywołać osobę do porządku i wtedy wszystko się zaostrza.
- W jednym z moich podcastów mówię, że jeśli np. partner, którego wybrałeś kiedyś, nagle zaczyna cię irytować i zastanawiasz się: „jak mogłem popełnić taki błąd”, to zalecam w pierwszym momencie zastanowić się, czy czasem nie jesteś głodna, śpiąca albo zmęczona, bo brak zaspokojenia tych podstawowych potrzeb powoduje, że nawet drobne rzeczy wyprowadzają nas z równowagi.
- Ta interpretacja jest mocno uzależniona od sytuacji i od tego jak się czujemy. Jesteśmy w stanie dużo więcej znieść, gdy ten kontener naszej uwagi jest pusty, a gdy jest załadowany po brzegi, to mały impuls powoduje, że to wszystko się wylewa.
- Darek, czy to nie jest po części odpowiedź na to pytanie „dlaczego złościmy się na dzieci?”. Wydaje mi się to bardzo ważnym pytaniem i odpowiedź na to pytanie, pewnie kryje się w tym, o czym mówiliśmy. Po pierwsze np. wracamy zmęczeni z pracy, a po drugie jeszcze są te nasze przekonania, o których mówiłeś. To dlaczego złościmy się na dzieci?
- Moim zdaniem, to jest złożone.To też trochę zależy od tego, w jaki sposób podchodzimy do danej sytuacji. Na wstępie powiedziałem, że lubię konflikty dlatego, że podchodzę do nich jak do pewnej zagadki, która mnie ciekawi. Jeśli dziecko zachowuje się w nieodpowiedni sposób, to jeśli podchodzę do niego właśnie jak do zagadki, do puzzli, które muszę ułożyć i zadaję sobie pytanie: „jakie twoje potrzeby, młody człowieku, nie są jeszcze zaspokojone?”. Prawdopodobnie to są takie potrzeby, których to dziecko nie potrafi jeszcze nazwać, zrozumieć, a ja jako osoba dorosła mam za zadanie nazwać te potrzeby, dotrzeć do nich i je zaspokoić, no to wtedy rozwiązywanie tego konfliktu jest zupełnie inne. To wszystko w teorii brzmi dosyć prosto, ale jeden warunek musi być spełniony, ten, o którym ty powiedziałaś – trzeba mieć zaspokojone podstawowe potrzeby i mieć czas na to, żeby to rozwiązywać. Na to się nakłada kolejna rzecz, w takich sytuacjach, my często nie zauważamy pewnych sytuacji. Tutaj pojawia mi się taki schemat tzw. „schody nierozpoznania”, który mówi o tym, w jaki sposób my interpretujemy (źle) pewne sytuacje. Do tego jest potrzebnych kilka elementów.
Po pierwsze, my musimy zauważyć taką sytuację. Teraz jest zdalne nauczanie, jeśli przykładowo mój syn wychodzi na pierwszej przerwie z pokoju, trzaska drzwiami, zaczepia młodszą siostrę i wyżywa się na psie. To jest sytuacja, która mówi o tym, że pewne potrzeby nie zostały zaspokojone. Można to zignorować, ale można to też zauważyć i teraz pytanie, jakie znaczenie my temu nadajemy? Jak my to intepretujemy? Co takiego się dzieje, że człowiek tak reaguje? Jeśli my przez to nie przejdziemy, jeśli nie wiemy, co jest przyczyną tej reakcji, to prawdopodobnie trzecim krokiem, jakim jest rozwiązanie będzie nietrafione. My musimy dobrze rozumieć, co jest przyczyną danej sytuacji, po to, żeby znaleźć rozwiązanie.
- Czyli ludzie w tej sytuacji, zamiast zrozumieć, dowiedzieć się co się stało, denerwują się i mówią na przykład „nie trzaskaj drzwiami!” i zaogniają to jeszcze bardziej.
- My mamy też większą moc w relacji z dziećmi, tutaj nie ma równowagi. My możemy wyegzekwować to, żeby on nie trzaskał drzwiami, ale w żaden sposób nie rozwiązujemy tego konfliktu. Możemy na chwilę ukryć symptomy, nawet na bardzo długo, ale potem takie relacje się burzą. To, do czego ja zachęcam, to żeby nadać odpowiednie znaczenie tej sytuacji. Dopiero wtedy zastanawiać się nad rozwiązaniem. Jak już mam to rozwiązanie w głowie, to istotnym jest też, abym posiadał umiejętności do wdrożenia go w życie.
- Rozmawiamy o tym, dlaczego złościmy się na dzieci i powiedziałeś taką rzecz, z którą się absolutnie zgadzam: Uważam, że nie ma niegrzecznych dzieci, są tylko niezaspokojone potrzeby. Sama obserwuję to u siebie i w otoczeniu, że denerwujemy się na dzieci, bo nie widzimy związku z jego niezaspokojoną potrzebą. My (ja z mężem) ostatnio dokonaliśmy odkrycia. Za każdym razem, kiedy mamy jakiś konflikt między sobą, to nasz syn w nocy bardzo źle śpi, a na drugi dzień jest z jego strony jakaś wielka afera. Połączenie tych dwóch zdarzeń, rozdzielonych czasowo, zajęło nam bardzo dużo czasu. To nie jest takie oczywiste, żeby zauważyć jaka potrzeba kryje się za danym zachowaniem. Może akurat teraz potrzebuje przytulenia itd. Najczęściej to jest coś z zakresu poczucia więzi, jakiegoś wsparcia. Jeśli to damy, to to już jest bardzo dużo, zamiast tej naszej irytacji. To jest pierwszy krok.
- Ja bym dodał jeszcze jedną istotną rzecz. To co ja często słyszę, to takie pytania do dzieci „czego ty chcesz?”. To jest coś, co może ten konflikt w dużej mierze jeszcze powiększyć, bo to dziecko jeszcze nie wie czego chce, nie ma umiejętności rozpoznawania swoich potrzeb.
- My często nie wiemy, a co dopiero dzieci.
- Dokładnie. Ja bym sugerował inne pytania, typu:
„jak się czujesz?”,
„co się dzieje?”,
„opisz tą sytuację”,
tak, żebyśmy zrozumieli całą tą rzeczywistość.
- Bardzo pomocne. Mówisz o tym, że jeśli zrozumiemy tą potrzebę, to musimy znaleźć rozwiązanie. Co jest tym rozwiązaniem?
- Na przykład wracając do twojego przykładu, rozwiązaniem byłoby wyjście z waszymi konfliktami poza zasięg dzieci, żeby w tym nie uczestniczyły. Tylko teraz pytanie, czy macie takie umiejętności, w tym sensie, że kiedy zaczyna iskrzyć, zaczyna się zbierać na konflikt, to należy to zastopować, odłożyć. To nie jest proste.
- Oj, nie.
- Więc jeśli nie będziecie mieli tych umiejętności, to nie wdrożycie rozwiązania. Kolejną rzeczą będzie praca nie nad tym, żeby dziecko lepiej spało, ale nad waszymi umiejętnościami. Dużo łatwiej jest przerzucić odpowiedzialność na dziecko i wzbudzać poczucie winy pytaniami „czego ty chcesz?”, „dlaczego nie śpisz?”, „przecież się starałam”, a dużo ciężej jest poprawić swoje umiejętności.
- No dobrze, ale jakie umiejętności masz na myśli, bo to, co teraz wymieniłeś, to dla mnie jest sama świadomość, bycie „tu i teraz”, zauważenie tego i umiejętność zapanowania nad emocjami i odroczenie w czasie konfliktu. To już są umiejętności.
- Tak, w tej sytuacji, którą ty wymieniłaś, a w mojej sytuacji to będzie umiejętność zadawania pytań, umiejętność dochodzenia do rozwiązania, umiejętność budowania relacji i słuchania z empatią. To są tego typu umiejętności, które my musimy w sobie ciągle szkolić, rozwijać. Jeśli my już mamy te umiejętności, to jesteśmy w stanie wdrożyć pewną strategie, która spowoduje, że te sytuacje nie będą się powtarzały. Jakieś nowe zachowanie. Dopiero wdrożenie tej strategii, daje nam sukces w rozwiązaniu konfliktu. Często dzieje się tak, że mamy pewną sytuację i widzimy symptomy, to bardzo chętnie idziemy na skróty i od samego początku chcemy wdrożyć strategię. Jeśli pomijamy te kroki, które są pomiędzy, to dużo rzeczy może być zgubione.
- Czyli: poznanie potrzeby, posiadanie umiejętności i zaplanowanie zmiany, nowego zachowania.
- Tak i każdego z tych etapów może nam trochę brakować. To, co ja robię na co dzień, zawodowo, to posługuję się tymi schodami, przechodzę od samego dołu, do samej góry.
- Przychodzi mi jeszcze takie pytanie do głowy, co sprawia, że budujemy dobre relacje z dziećmi.
- Moim zdaniem, jednym z najważniejszych elementów jest umiejętność słuchania z empatią. To jest coś, co buduje dobre relacje. Bardzo często jesteśmy w tym zagonionym świecie tak zabiegani, że nie wykształcamy w sobie takiej uważności na drugą osobę, odzwierciedlenia tych emocji, które są. To jest moim zdaniem element, który buduje głębokie relacje. Ktoś mówi, ja go słucham i on jest mi w stanie powiedzieć rzeczy, które są dla niego ważne, a ja to prawidłowo zinterpretuję i jeszcze pomogę mu to nazwać.
- Wydaje mi się, że to słuchanie jest takie mało sexy, że to nie jest coś, czego chcielibyśmy się uczyć. Nie wiem, czy masz podobne obserwacje, ale wydaje mi się, że na świecie jest dużo więcej mówców, nadawców, a bardzo mało tych, słuchających z zainteresowaniem.
- To jest taka samo zapętlająca się sytuacja. Nikt nas nie słucha, zatem mamy bardzo dużą potrzebę nadawania i jak spotykamy drugą osobę, to nie słuchamy jej, tylko chcemy zaspokoić swoją potrzebę. Mamy też kilka poziomów słuchania, na przykład kiedy mówię do dziecka, a on jest zapatrzony w smartfona. „Mówię do ciebie!” – „no przecież słyszę!”. Co w takich sytuacjach pomaga, to prosta technika. Cisza jest bardzo takim niewygodnym elementem, jeśli widzimy, że do kogoś mówimy, a on nie odpowiada. Pozwólmy sobie wtedy na chwilę ciszy. Mówimy do kogoś, on nas nie słucha, wtedy mi milkniemy, zastygamy, czekamy na kontakt wzrokowy. Dopiero wtedy zaczynamy mówić. Na przykład też jak rozmawiamy z dzieckiem ściszamy głos, nie przekrzykujemy się, nie nakręcamy.
- Mam wrażenie, że padły ważne słowa podczas dzisiejszego spotkania, konkretne wskazówki, jak docierać do potrzeb w sytuacji kiedy się złościmy na dzieci i konkretne wskazówki do budowania lepszych relacji. To była dla mnie ta część, która była najważniejsza. Darku, dziękuję ci za dzisiejsze spotkanie. Mam nadzieję, że będziemy mogli kontynuować ten wątek, bo jeszcze nie powiedzieliśmy o tym co nas denerwuje w małżeństwie.
- Oj, to trzygodzinny podcast będzie. Dzięki!
- Dzięki, cześć!